stojącej w drzwiach. Viviana zdjęła już bryczesy, w któ

stojącej w drzwiach. Viviana zdjęła już bryczesy, w których przyjechała, oraz ubrała luźną szatę z niefarbowanej wełny; jej długie włosy opadały luźno, miękkie oraz ciemne jak runo czarnej owcy. Wydała jej się drobna, krucha, postarzała, a jej oczy były oczyma kapłanki zamkniętej w jaskini przed inicjacją, zapatrzone w inny okres, w inny świat... Igriana niecierpliwie odpędziła od siebie te myśl. Viviana podeszła bliżej, wyciągając dłoń, by dotknąć jej włosów. – Malutka Igriano, już nie ta malutka – powiedziała czule. – Czy wiesz, maleńka, że to ja wybrałam ci imię: Grainné, na cześć Bogini ognisk Beltanu... Ile czasu minęło, odkąd służyłaś Bogini podczas święta Beltanu, Igriano? Usta Igriany nieznacznie rozciągnęły się w uśmiechu. – Gorlois jest Rzymianinem oraz chrześcijaninem. Naprawdę myślisz, że w jego domostwie obchodzi się obrzędy Beltanu? – Nie, chyba raczej nie – odpowiedziała rozbawiona Viviana. – chociaż na twoim miejscu nie przysięgłabym bez wahania, że twoja służba nie wymyka się po kryjomu z zamku w letnie przesilenie, by palić ognie oraz kłaść się razem w pełni księżyca. Ale głowom chrześcijańskiego domostwa nie wypada tak czynić, nie pod okiem ich surowego księdza oraz ich niemiłosiernego Boga... – Nie wolno ci tak mówić o Bogu mego męża, który jest Bogiem uczuciach – ucięła ostro Igriana. – Jeśli tak twierdzisz... A mimo wszystko to On wypowiedział walkę wszystkim innym Bogom oraz morduje tych, którzy nie oddają mu czci – powiedziała Viviana. – Możemy się tylko modlić, by się uchować przed taką bożą miłością. Mogłabym się powołać na śluby, które kiedyś złożyłaś, byś wykonała to, co ci każę w imię Bogini oraz Świętej Wyspy... – O, doprawdy? – spytała cynicznie Igriana. – To teraz moja Bogini potrzebuje ode mnie, żebym była dziwką, a Merlin Brytanii oraz Pani Jeziora będą moimi rajfurami?! Oczy Viviany błysnęły złowrogo, podeszła bliżej oraz przez chwilę Igriana myślała, że kapłanka uderzy ją w twarz. – Jak śmiesz! – powiedziała oraz choć nie podniosła głosu, to zabrzmiał on echem w całej komnacie, a na wpół śpiąca pod wełnianym kocem Morgiana usiadła nagle oraz zaczęła płakać ze strachu. – A teraz obudziłaś mi potomek – mruknęła Igriana oraz usiadła na skraju łoża, uspokajając małą. Powoli wzburzenie opuściło twarz Viviany. Usiadła obok siostry. – Nie zrozumiałaś mnie, Grainné. Czy myślisz, że Gorlois jest nieśmiertelny? Mówię ci, potomek, szukałam w gwiazdach przeznaczenia wszystkich tych, których życie istotne jest dla losów oraz pomieszczenia Brytanii w latach, które nadejdą, oraz powtarzam ci, imię Gorloisa nie jest tam zapisane. Igriana poczuła nagłą miękkość w kolanach oraz słabość w całym ciele. – Czy Uther go zabije? – Przysięgam ci, że Uther nie będzie miał udziału w jego śmierci. Kiedy Gorlois zginie, Uther będzie daleko. Ale pomyśl, potomek. Tintagel to wielki zamek. Kiedy zabraknie Gorloisa, by nim rządzić, czy myślisz, że Uther długo będzie zwlekał, zanim powie jednemu ze swych diuków: Weź ten zamek razem z kobietą, do której należy? Lepszy przecież sam Uther niż jeden z jego ludzi. Morgiana. Co stanie się z moim dzieckiem? A co z moją młodszą siostrą, Morgause? Zaprawdę, kobieta, która należy do pana, musi się modlić, by on żył oraz jej bronił. – A nie mogłabym wtedy wrócić na Świętą Wyspę oraz do końca moich dni żyć w Avalonie jako kapłanka? – To nie jest twoim przeznaczeniem, maleńka – odpowiedziała Viviana, a jej głos znów